"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Piątek, 29 marca 2024 r.
Imieniny obchodzą: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Twierdza Wrocław


Hala Stulecia

12 i 13 grudnia 2006 roku we Wrocławiu odbyły się ogólnopolskie uroczystości z udziałem Prezydenta RP związane z 25. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.

Z tej okazji w Hali Stulecia, a nie jak napisali w programie organizatorzy w Hali Ludowej (tak ją nazwali komuniści), bo Hala wróciła do swej pierwotnej nazwy, czyli „Hali Stulecia”, odbył się koncert według scenariusza Romana Kołakowskiego zatytułowany „REQUIEM PRO PACE”. Został on podzielony na dwadzieścia pięć części - pieśni i monologów, których wykonawcami byli m.in.: Marian Opania, Michał Bajor, Beta Lerach, Kinga Preis, Justyna Steczkowska, Wiktor Zborowski, Krystyna Prońko, Mirosław Czyżewski, Paweł Kukiz, Hanna Banaszak, Daniel Olbrychski, Olgierd Łukaszewicz, Jan Peszko oraz połączone chóry Politechniki Wrocławskiej, Uniwersytetu, Filharmonii, Synagogi pod „Białym Bocianem”, PSM II stopnia, „Pociąg do nieba”.

Ta artystyczna wypowiedź o stanie wojennym, przygotowana z ogromnym rozmachem i kosztem 700 tysięcy złotych, zapewne w zamyśle organizatorów miała być hołdem złożonym bohaterów stanu wojennego, tym, którzy zginęli, tym znanym i tym anonimowym działaczom, którzy w tej, wydawałoby się beznadziei, nie dali sobie odebrać nadziei; tym, którzy organizowali struktury podziemne i nieśli pomoc potrzebującym; tym, którzy organizowali wolny obieg prasy i wydawnictw podziemnych; tym, którzy drukowali i tym, którzy nieśli nadzieję i wiarę w to, że „Solidarność” przegrała tylko jedną z bitew, a nie wojnę.

Miała być hołdem, a de facto była łzawą, płaczliwą i lamentacją. W programie artystycznym zrobiono z tych wszystkich znanych i nieznanych bohaterów płaczliwe mydłki, wypaczając w ten sposób rzeczywistość, bo myśmy nie płakali, myśmy nie lamentowali, a robiliśmy matryce, robiliśmy ulotki, drukowaliśmy pisma, jednodniówki i całą masę podziemnej bibuły, aby zaszczepić innym - wątpiącym nadzieję, która była naszym udziałem.

Myśmy wtedy nie „pękali”, a śpiewaliśmy gniewnie z nadzieją i z pewnością: A mury runą, runą, runą. Albo: WRONA-a pójdzie w las, Nasz nastanie czas. Albo: ...Odrodzi się znów Związek nasz... Albo: Idą, idą pancery na Wujek. Ale też prosiliśmy: ...od pogardy i nienawiści chroń nas Panie.

I robiliśmy „swoje”.

Na widownię Hali Stulecia mogli wejść tylko posiadacze zaproszeń. Organizatorzy zapowiadali wcześniej, że otrzymają je tylko ludzie, którzy czynnie przeciwstawiali się WRON-ie.

Na widowni byli też i tacy ludzie, ale większość np. kobiet, takie jest moje odczucie, zajmujących miejsca na widowni w okresie stanu wojennego nosiła pieluszki lub miała po 5, no góra po 10 lat. Musiały się te panie zasłużyć w walce z WRON-ą, skoro organizatorzy zapamiętali ich nazwiska, a nie zauważyli np. Władka Tatarzyńskiego, Bogdana Gudry, Krysi Rusieckiej, Mariana Świątkiewicza, Krysi Krecińskiej, Julka Grzeli, Krzyśka Gołygowskiego, Mietka Rzepeckiego i wielu innych, by wymienić tylko niektórych z kolejarzy.

Czyżby to też był jeden ze „Znaków Czasu”?

Na szczęście Prezydent stanął na wysokości zadania i zaraz przed koncertem, jakby wiedział, że będzie świadkiem lamentacji, powiedział:

13 grudnia 1981 roku największy w naszej historii ruch pokojowy został przejściowo stłumiony. Ale tylko przejściowo. Wtedy rozpoczęła się walka, którą wygraliśmy.

Od siebie powtórzę, że tę walkę rozpoczęły nie lamentujące mięczaki, ale ludzie odważni i świadomi tego, że ta walka przyniesie upragnioną wolność.

Powie ktoś, to dobrze, że na widowni było dużo młodych. Też tak uważam, ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby spektakl przybliżył im prawdę o bohaterach, a tego nie zrobił, bo co najmniej utwierdził młodych w przekonaniu, że byli oni płaczliwymi mamlakami, choć to nie prawda. Byli to, bowiem twardzi ludzie i choć bici, aresztowani i szykanowani, od ideałów „Solidarności” nie odstąpili, ani im się nie sprzeniewierzyli.

Prezydent zebrał duże brawa w Hali Stulecia, kiedy powiedział, że dużą rolę w walce z komunizmem odegrał Wrocław. We wszystkich polskich miastach opozycja stawiała silny opór władzy. Ale to właśnie tu wybuchły największe strajki w obronie wolności i demokracji. Dlatego jeszcze raz dziękuję temu miastu za walkę i godną postawę po 13 grudnia. Wrocław był twierdzą „Solidarności” - mówił Prezydent.



BOMBARDIER

Po koncercie Prezydent udał się do hali BARMBARDIERA, dawnego Pafawagu. Tu zebrali się ci, którzy w tym dniu mieli być udekorowani wysokimi odznaczeniami państwowymi.

Po północy Prezydent przed rozpoczęciem dekoracji bohaterów stanu wojennego powiedział następujące znamienne słowo: Niezależnie od tego, jakie wady niosła ze sobą III RP, jakie rachunki krzywd w niej powstały, to było i jest nasze państwo. Jest olbrzymim, niewyobrażalnym sukcesem, który trzeba umacniać.

Prezydent udekorował około 50 działaczy - bohaterów stanu wojennego z całego kraju. Wśród nich znalazła się legenda ks. Stanisław Orzechowski, popularny „Orzech”, który głodował z kolejarzami w roku 1980, u którego zbieraliśmy się w stanie wojennym, u którego narodziła się w roku 1983 idea corocznych Kolejarskich Pielgrzymek na Jasną Górę.

Przypomnę: w tym roku kolejarze już 23. raz pielgrzymowali na Jasną Górę.

Wśród 62 odznaczonych byli między innymi: Aleksander Hall, Marek Muszyński. Marianna Popiełuszko, Barbara Sadowska, ks. Mirosław Drzewiecki, pośmiertnie Piotr Bartoszcze, Elżbieta „Gajka” Grażyna Borecka - Kuroń,

W imieniu udekorowanych dziękował Marek Muszyński.



14 grudnia 2006 r.

Tego dnia o godzinie 10.15 Prezydent poprowadził lekcję w Zespole Szkół nr 6 im. Agnieszki Osieckiej przy ulicy Tęczowej we Wrocławiu. Lekcja nosiła tytuł: „Mój stan wojenny”, a po wykładzie uczniowie mieli zadawać pytania Prezydentowi. Siedziałem wśród nich i słyszałem, z jakim przejęciem układali pytania do Prezydenta. A do tego dyrektor szkoły apelował do nich, aby pytania były krótkie i rzeczowe.

Przyznam, że z tego, co usłyszałem za sobą, niektóre pytania były rzeczywiście rzeczowe, a nade wszystko mądre. Jednak Prezydent, nieco się rozgadał i zamiast o swoim stanie wojennym, mówił o opozycji, począwszy od roku 1980, a nawet o tej z lat czterdziestych.

Ponieważ czas pobytu Prezydenta w Szkole minął, a dyrektor zamiast pozwolić uczniom na zadanie choćby kilku pytań, zaprosił Prezydenta na spotkanie z ciałem pedagogicznym, bo jak to określił: nasi nauczyciele już nie mogą się doczekać na Pana Prezydenta.

Na taką zachętę Prezydent poszedł z dyrektorem w otoczeniu borowców na to spotkanie z „ciałem”.

Na sali zostali osłupiali, zaskoczeni i rozczarowani uczniowi. Niektórzy z nich głośno to komentowali i nie kryli swego niezadowolenia. Jeden z nich skarżył się drugiemu, że chciał zapytać Prezydenta, dlaczego on i premier powtarzają w kółko, że pierwszy rząd niekomunistyczny powstał w roku 2005? Według mnie - mówił, to nie prawda. Inny wychodzą z sali mówił: Nudna i niekonkretna gadka.

Ocena wypowiedzi Prezydenta, niestety, była bardzo surowa i temu się nie dziwię. Dziwię się natomiast dyrektorowi, że zlekceważył swoich uczniów

Jeszcze na ulicy przy samochodzie prezydenckim, kobieta rozwinęła transparent z wypisaną skargą swego syna, który pobity przez ZOMO, dziś jest inwalidą poruszającym się tylko na wózku i pozostaje bez środków do życia. Próbował ją namówić, aby się przeniosła w inne miejsce, nie przedstawiciel służb porządkowych, ale przedstawiciel naszej TV.

Też pewnie znak czasu!

Ze szkoły Prezydent udał się do wrocławskiej katedry, gdzie uczestniczył we mszy świętej koncelebrowanej przez kardynała Henryka Gulbinowicza i arcybiskupa, metropolitę wrocławskiego Mariana Gołębiewskiego.



DOLMEL

Po południu Prezydent odsłonił na budynku dawnego DOLMELu tablicę poświęconą bohaterom stanu wojennego. Uroczystości towarzyszyła Kompania Honorowa Wojska Polskiego, odczytano Apel Poległych, Kompania Honorowa WP oddała salwę honorową, a Prezydent wygłosił kolejne przemówienie, w którym przypomniał udział Wrocławia w obronie wolności i demokracji w okresie stanu wojennego. Powtórzył również swoje wcześniejsze stwierdzenie, że Wrocław był twierdzą „Solidarności”.

Warto przy tym wspomnieć, że napis na tablicy wzbudził dość spore kontrowersje między dawnymi działaczami „Solidarności” i obecnymi. Dawni zarzucają obecnym, że na tablicy umieścili hasło wyborcze PiS, ponieważ napis na niej brzmi: „W tym miejscu przed dwudziestopięcioleciem wrocławianie stawili opór komunistycznemu reżimowi w obronie Rzeczpospolitej solidarnej”.

Ci dawni twierdzą bowiem, że walczyli o „Solidarność” i napis powinien brzmieć: „Tu była twierdza „Solidarności”.

W każdym razie wrocławskie uroczystości wzbudziły spore kontrowersje i nawet pogłębiły wzajemne animozje, a szkoda, bo takie rocznice powinne łączyć, a nie dzielić.

Ja natomiast swój tekst dedykuję tym wszystkim, którzy internowani, aresztowani, przesłuchiwani, zatrzymywani w domach, na ulicach, a także pociągach nie zwątpili w to, że „Odrodzi się znów Związek nasz”.

Dedykuję tym wszystkim, którzy „robili swoje”, choć inni uciekali w emigrację wewnętrzną, zewnętrzną, zakładali „rządowe” związki zawodowe.

Zwracam się też go Koleżanek i Kolegów kolejarzy, którzy w tamtym okresie zajmowali się tzw. „konspirą”, którzy mieli odwagę działać w strukturach podziemnej „Solidarności”, bo wierzyli, że „Odrodzi się znów Związek nasz”, dajcie świadectwo prawdzie. Opiszcie swoje wspomnienia z tamtych lat, podajcie nazwiska współpracowników i przysyłajcie je na adres „Wolnej Drogi”, niektóre z nich będziemy publikować, a wszystkie prace zdeponujemy w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich, aby służyły badaczom do poznawania dumnej prawdy z okresu oporu przeciwko zniewoleniu. Niech one świadczą o prawdzie i będą przeciwwagą dla prób tworzenia nowych białych plan w naszej najnowszej historii.

Od wprowadzenia stanu wojennego w Polsce minęło 25 lat, a już ci, którzy wtedy uciekali przed ulotkami lecącymi z pociągów, okien domów towarowych, czy budynków użyteczności publicznej, aby broń Boże któraś z nich nie otarła się o nich, dziś tworzą ustawy lustracyjne przyklejając tym wszystkim, którzy musieli rozmawiać z esbekami łatkę „Osobowego Źródła Informacji”, a przecież zatrzymywani, przesłuchiwani, rewidowani musieli z nimi rozmawiać.

Minęło 25 lat, a już niektórzy historycy, a w rzeczywistości archiwiści z IPN, omotani syndromem śledczego, prokuratora i sędziego usiłują wmówić społeczeństwu, że materiały sporządzone przez esbeków zawierają najprawdziwszą prawdę, choć to horrendalna bzdura. Owszem, byli esbecy ideowcy, ale większość z nich to byli materialiści i często konfabulowali, aby się przypodobać szefowi, czy załapać się na jakąś premię lub podwyżkę.

To ani nie lustratorzy, ani nie archiwiści znają prawdę, znacie ją wy, Koleżanki i Koledzy, znają ją ci wszyscy, którzy przyczynili się praktycznie do tego, aby i oni mogli żyć w wolnej Polsce.

Dlatego kieruję moją prośbę do Was. Ocalmy prawdę od zapomnienia!

Zygmunt Sobolewski




  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.