"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Wtorek, 8 października 2024 r.
Imieniny obchodzą: Brygida, Pelagia, Marcin
 
Katarzyna Kucharek – kobieta (nie)zwykła
[ 0000-00-00 ]
„Wolna Droga” rozmawia z panią Prezes Fundacji Grupy PKP

Zacznijmy od prostego pytania – kim jest Katarzyna Kucharek, zawodowo, prywatnie?

Zawodowo jestem prezesem Fundacji Grupy PKP, z czego jestem bardzo dumna. To niewątpliwie zaszczyt reprezentować Fundację powołaną przez Polskie Koleje Państwowe S.A. w celu prowadzenia działalności społecznie użytecznej i dobroczynnej. Istotny jest również fakt, iż nasza działalność pozwala w jakimś stopniu łączyć poszczególne Spółki Grupy PKP, które systematycznie przeznaczają część wypracowanego dochodu na cele społeczne.
Na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia w kwestii integracji poszczególnych spółek kolejowych, ale pracujemy nad tym i mam nadzieję, że właśnie, między innymi dzięki Fundacji, nam się to uda.
Jednakże nie chciałabym abyśmy się ograniczali wyłącznie do spółek z Grupy PKP, jesteśmy otwarci na inne podmioty, działające w branży kolejowej. Moim marzeniem jest, aby cała branża, w tym zakresie, stanowiła jedną kolejarską rodzinę.

I to niby ma być odpowiedź na pytanie kim jest Katarzyna Kucharek?

Tak, taka jest odpowiedź (śmiech). Nie będzie łatwo uniknąć odpowiedzi na pytanie dotyczące prywatności?

No nie będzie, nie będzie… Więc może inaczej. Śledząc przebieg Pani kariery zawodowej dostrzegam w tym pewną logikę. Oto młoda, energiczna dziewczyna rozpoczyna pracę na kolei w PKP Polskich Liniach Kolejowych S.A. w obszarze public relations, dbając o wizerunek firmy. Następnie angażuje się w koordynację kampanii społecznych, zostaje naczelnikiem wydziału komunikacji społecznej, w ramach którego zajmuje się m.in. działalnością charytatywną, wolontariatem pracowniczym. No i na koniec trafia do fundacji, która taką działalność może finansować. Czy taki był Pani plan na życie, czy po prostu życie tak się potoczyło? O czym myślała młoda Pani Kasia, gdy zaczynała pracę na kolei?
Młoda Pani Kasia (śmiech) myślała przede wszystkim o tym, że musi koniecznie po studiach znaleźć stałą pracę. W ogóle dość wcześnie podejmowałam prace dorywcze, w zasadzie już po zakończeniu liceum…

I była Pani też instruktorką fitness…
Tak, ale w kontekście mojego całego życia zawodowego, to właściwie epizod z czasów studiów.

Od razu miała to być praca na kolei, jakieś zamiłowanie do pociągów?
A skąd… Przypadek, który przerodził się w pasję. Po powrocie z wymiany studenckiej w USA zaczęłam szukać pracy w branży… Niemniej jednak plany planami, a życie pisze swoje scenariusze. Nie mogłam znaleźć wymarzonego zajęcia i moja frustracja narastała. Uważałam, że muszę jak najszybciej iść do pracy. Przecież miałam plan doskonały: skończyłam studia, wyjechałam do Stanów, wróciłam i miałam pracować. A pracy nie było…
I w tym momencie, jak to w wielu historiach tego typu bywa, zadziałał przypadek. Dowiedziałam się o wakatach w PLK, poszłam na rozmowę kwalifikacyjną i zostałam przyjęta na okres próbny. I tak zaczęła się moja przygoda z koleją…

I nie żałuje Pani?
Nie żałuję. To była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Co prawda zaczęło się od kubła zimnej wody, gdy dostałam pierwszą wypłatę. Była zdecydowanie poniżej moich oczekiwań. To był moment, kiedy szukałam dalej pracy, ale na szczęście szybko zaprzestałam poszukiwań, ponieważ nowa praca bardzo mnie wciągnęła i zaczęły przede mną stawać nowe możliwości. W międzyczasie zmieniałam stanowiska w obrębie jednego biura, szukałam swojego miejsca. A później zaczęły się zmiany firm, ale zawsze w obrębie tej samej branży.

Wystarczy trochę ciężkiej pracy i serca…
Ciężkiej pracy, serca, profesjonalistów, od których mogłam się wszystkiego nauczyć, ale też dobrych ludzi. Ludzi, którzy chętnie dzielą się widzą, doświadczeniem i inwestują w młodych ludzi. Miałam to szczęście, że trafiłam na takich ludzi. Nadal trafiam. Wykorzystałam szanse, które mi dano. Na pewno było w tym dużo mojej inicjatywy, ale gdyby nie określone okoliczności i konkretni ludzie, to pewnie wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej.

Pani Kasiu, tak cały czas dystansuje się Pani od własnego wkładu w swój, jakby nie było sukces zawodowy. Nie mówi Pani nic o swoich osiągnięciach, ale przecież takowe były. Koordynowała Pani, jako pracownik PKP PLK S.A., kampanię społeczną, która zdobyła, zdaje się, nagrodę w kategorii kampania z zakresu komunikacji marketingowej i PR. Może Pani powiedzieć coś więcej?
Oczywiście, że były osiągnięcia. Musiały być – inaczej nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem dzisiaj. Zawsze staram się wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię, co przynosi wymierne efekty. Ale to przecież nic wyjątkowego, w końcu otrzymuję za to wynagrodzenie.
Natomiast, co do kampanii, to nie był tylko mój sukces. Jako jedna osoba nie byłabym w stanie przez kilka lat samodzielnie prowadzić ogólnopolskiej kampanii.

Czyli była to grupa ludzi w PKP PLK S.A., która wspólnymi siłami osiągnęła sukces?
Oczywiście... Kilka lat stałam na czele kampanii społecznej „Bezpieczny przejazd…”, wówczas funkcjonującej pod hasłem „Zatrzymaj się i żyj!”. W całej akcji chodziło o likwidację wypadków na przejazdach kolejowych i przejściach w miejscach niedozwolonych. Celowo używam słowa likwidacja, a nie - zmniejszenie liczby, ponieważ celem prowadzonych działań jest, aby tych wypadków nie było w ogóle.
Poza Centralą PLK na sukces kampanii zapracowali ludzie z całego kraju. Koordynatorzy z 23 Zakładów Linii Kolejowych, funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei, którzy niejednokrotnie w czasie wolnym od pracy uczestniczyli w różnych akcjach pokazowych, organizowanych na przejazdach kolejowo-drogowych. Brali udział w spotkaniach w przedszkolach i szkołach, gdzie edukowali najmłodszych w zakresie poprawy bezpieczeństwa właśnie na przejazdach i terenach kolejowych.
Kawał ciężkiej pracy ludzi „pozytywnie zakręconych” okraszony entuzjazmem i pasją. Poza edukacją kolejarze skupiali się również na modernizacjach i egzekwowaniu prawa. Bardzo dużo dała nam wszystkim współpraca międzynarodowa, gdzie mogłam się uczyć naprawdę od najlepszych i czerpać z wypracowanych, sprawdzonych rozwiązań.

I znowu ucieka Pani w mówienie o innych, ale ja będę próbował dojść do czegoś, czym Pani może się pochwalić. Została Pani odznaczona brązowym medalem „Za zasługi dla pożarnictwa”. Za co i jaki to ma związek z koleją?
W tym przypadku zebrałam laury za działalność w zakresie bezpieczeństwa na terenach kolejowych. Bezpieczeństwa, które do dzisiaj jest bliskie memu sercu. I jeśli tylko mogę staram się wspierać kolegów z PKP PLK S.A. w tym zakresie, między innymi na arenie międzynarodowej, gdzie jestem członkiem grupy roboczej powołanej przy Międzynarodowym Związku Kolei. Fundacja jest też partnerem kampanii „Bezpieczny przejazd…”.
Wracając jednak do samego związku między pożarnictwem a koleją… Rzecz w tym, że strażacy, podobnie jak i inne służby: policja, pogotowie ratunkowe czy żandarmeria wojskowa, od początku brały czynny udział w naszej kampanii; szczególnie w zakresie symulacji wypadków na przejazdach kolejowych. I oto cała tajemnica.

Dobrze, wracając do Pani bieżącej działalności. Czy może Pani przybliżyć czytelnikom „Wolnej Drogi”, czym tak naprawdę zajmuje się Fundacja Grupy PKP S.A.?
Jest sześć głównych obszarów działalności Fundacji i można by o nich długo opowiadać: bezpieczeństwo, edukacja, innowacje, pielęgnowanie tradycji kolejowej, pomoc osobom z niepełnosprawnościami i działalność charytatywna. Skoncentruję się może na najważniejszych - jak Pan powiedział - z bieżącej działalności: rozpoczynamy w tym roku program stypendialny, kierowany do uczniów szkół kolejowych, który ma na celu zachęcenie młodych ludzi do pracy na kolei.

Przyznam, że bardzo mnie cieszy ta informacja. Brałem niedawno udział w spotkaniu z dyrektorami dwóch Zakładów Linii Kolejowych, którzy zwracali uwagę na problemy z zatrudnieniem fachowców do pracy. Ale w opinii wielu ludzi problem ma charakter strukturalny i wynika właśnie z postępującego przez wiele lat procesu likwidacji szkół kolejowych, które kształciły młode, nowe kadry do pracy na kolei. Dlatego też tworzenie takich systemów stypendialnych spowoduje powrót mody na kolej i sprawi, że ta, jak to Pani wcześniej określiła: „rodzina kolejarska”, się odrodzi.
Właśnie o to chodzi. Mamy świadomość braków kadrowych, które - nie czarujmy się - jeśli nie podejmiemy już dziś konkretnych działań, będą z roku na rok coraz większe. Tak naprawdę my wszyscy mamy w tym wspólny interes, żeby młodych ludzi najpierw przyciągać do szkół o profilu kolejowym, a w dalszej perspektywie zatrudniać na kolei. Istotne jest żeby, poza teorią, mieli również możliwość udziału w praktykach i stażach. Ci wybitnie uzdolnieni będą mieli możliwość uzyskania stypendium za najlepsze wyniki w nauce, które pozwoli im rozwijać swoje talenty. Drugi rodzaj stypendiów będzie dedykowany uczniom z rodzin najuboższych.
Kolejny projekt dotyczy osób z niepełnosprawnościami. Mamy świadomość, że na kolei jest jeszcze sporo do zrobienia w tym obszarze. Ważne jest, aby krok po kroku poprawiać sytuację osób z niepełnosprawnościami, które chcą korzystać z komunikacji kolejowej. Pierwszym etapem projektu p.n. „Widzialni. Pełnosprawni” jest kampania, która ma mieć charakter informacyjno-promocyjny. Jej celem jest uwrażliwienie społeczeństwa, pokazanie, że nie należy się bać kontaktów z osobami z niepełnosprawnościami, a tak niestety w wielu przypadkach się dzieje. Chcemy też uzmysłowić pracownikom spółek kolejowych, że nawet, jeśli coś w danym momencie nie jest w pełni dostosowane, to czasami można to zrekompensować dobrą wolą, chęcią pomocy, odrobiną uśmiechu i empatii.
Kampania będzie miała szeroki zakres i będzie skierowana do ogółu społeczeństwa, aby pokazać problem i oswoić ludzi z tematem. To stanowi pierwszy etap. Kolejnym mają być szkolenia wśród pracowników Spółek z Grupy PKP, przede wszystkim dla kadry zarządzającej, aby nauczyć ich, jakie są potrzeby, oczekiwania osób z niepełnosprawnościami korzystających z transportu kolejowego. A trzecim etapem jest zatrudnianie osób z niepełnosprawnością w Spółkach Grupy PKP. Jestem po rozmowie z Panią Prezes PFRON-u, która zadeklarowała wsparcie przedmiotowej inicjatywy. Teraz pozostaje tylko działać i wdrażać program w życie.

Proszę jeszcze powiedzieć, jakie wspólne inicjatywy, czy też projekty, realizowaliście Państwo jako Fundacja PKP wspólnie z NSZZ „Solidarność”.
W 2017 r. Fundacja Grupy PKP wsparła organizację II Mistrzostw Polski Kolejarskiej Solidarności w Wyścigach Drezyn Ręcznych, które odbyły się 24 czerwca w Wieruszowie. Natomiast w najbliższym czasie włączymy się w centralne obchody 37. Rocznicy „Lubelskiego Lipca 80” 16 lipca br.

Ponieważ zbliżamy się powoli do końca naszej rozmowy, chciałbym jeszcze raz nawiązać do Pani przeszłości. W jednej ze swoich publikacji, w tekście „(Nie)zwykli bohaterowie”, zacytowała Pani Fiodora Dostojewskiego: „Być bohaterem przez minutę, godzinę jest o wiele łatwiej, niż znosić trud codzienny w cichym heroizmie”. Przytaczam ten cytat nie bez powodu. W mojej opinii z jednej strony wskazuje on kierunki działania samej Fundacji, która przez różne przedsięwzięcia, o których Pani mówiła, pomaga właśnie tym osobom, których bohaterstwo opiera się na codziennym radzeniu sobie z przeciwnościami losu i ograniczeniami, jak osoby z niepełnosprawnością. Z drugiej strony odnosi się też do pracowników samej Fundacji (w tym oczywiście Pani), którzy swoją pracą sprawiają, że ta pomoc jest możliwa.
To wszystko prawda. Staram się być bardzo ostrożna z przypisywaniem sobie ogromnych zasług. Z jednej strony, tak jak już mówiłam wcześniej, to jest moja praca i całego zespołu. Jak najlepiej wykonujemy powierzane obowiązki. Natomiast z drugiej strony wiem, że to wymaga dużo serca, zaangażowania i determinacji. Niejednokrotnie są to zadania niewdzięczne, „niemedialne”, których na co dzień nie widać. Niemniej jednak wierzę w to, że tak trzeba. Po prostu. I nawet jeśli to, co robimy, nie będzie się nadawało na pierwsze strony gazet, to warto, ponieważ dzięki naszej pracy jest możliwość udzielenia komuś pomocy.

A nie ma pani czasami momentów zwątpienia, gdy jest trudno, a ludzie, umówmy się są różni…
Wierzę w to, że dobre idee zawsze się wybronią, a dobro wraca. Nawet jeśli zdarzały się w mojej karierze chwile zwątpienia, to jednak zawsze trzymałam się myśli, że wszystko będzie dobrze. Kurczowo trzymałam się tej kolei, z którą wiele lat temu los mnie związał. I udawało się dzięki ludziom, których poznałam. Nigdy nie żałowałam tego, że nie zmieniłam branży. Byłoby mi po prostu szkoda tych wspomnień, wspólnych przeżyć i zrealizowanych projektów. Nawet jeśli teraz z niektórymi osobami nie mam już stałego kontaktu zawodowego, to jednak pozostając w branży gdzieś nasze drogi zawsze się krzyżują, a łączą nas wspólnie przeżyte chwile. To jest to, czego nam nigdy nikt nie zabierze. To są piękne momenty, które dają energię do pracy. Sprawiają, że chodzę codziennie do pracy z przyjemnością, a to co robię sprawia mi ogromną satysfakcję.

Parafrazując tytuł Pani artykułu, o którym wspominałem wcześniej, teraz ja odpowiem na początkowe pytanie o to, kim jest Katarzyna Kucharek? Po prostu (nie)zwykłą kobietą, która chyba znalazła już swoje miejsce na ziemi.

Rozmawiał Przemysław Noworzyń
fot. FG PKP S.A., PKP IC
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.