"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Poniedziałek, 30 grudnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Irmina, Eugeniusz
 
Co z tą zmianą?
[ 0000-00-00 ]
„Wolna Droga” rozmawia z Henrykiem Grymelem, przewodniczącym Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność”

Panie Przewodniczący, w poprzednim numerze „Wolnej Drogi” zapowiedzieliśmy cykl artykułów dotyczących zmian, jakie zaszły w spółkach kolejowych w okresie ostatnich 18 miesięcy. Istotną kwestią było to, iż ocena tych zmian ma być pokazana z perspektywy związkowców NSZZ „Solidarność”, reprezentujących poszczególne spółki. Co Pan sądzi o tym pomyśle?

Uważam, że to bardzo dobry pomysł, gdyż inaczej są oceniane zmiany z perspektywy mediów, czy też ministerstwa, a inaczej z perspektywy pracowników, którzy pracują w zakładach. Podczas ubiegłorocznych obchodów Lubelskiego Lipca, w trakcie mojego wystąpienia, jasno powiedziałem, że dobra zmiana jest odczuwalna jedynie na poziomie ministerialnym i prezesowskim, natomiast oczekiwaniem związku jest, by dobra zmiana dotarła niżej, do zakładów pracy, czyli żeby ludzie w zakładach pracy odczuli tę dobrą zmianę.
Niestety, z perspektywy „Solidarności”, która bardzo się zaangażowała w zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, a bardziej w odsunięcie Platformy, nasi członkowie związku nie widzą tej dobrej zmiany. Dalej na stanowiskach są postkomuniści, różnego autoramentu platformersi, dlatego też ludzie tej dobrej zmiany nie odczuli.

Pierwszą rozmówczynią była Pani Barbara Miszczuk, która powiedziała kilka gorzkich słów na temat poziomu dialogu społecznego w spółce PKP CARGO Connect. Czy Pana zdaniem zostaną one właściwie odebrane przez pracodawcę i zadziałają, jak przysłowiowy „kubeł zimnej wody”…, po którym przychodzi refleksja, że może ta druga strona ma coś ważnego do powiedzenia i warto jej wysłuchać.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że niestety zdarza się, iż pracodawcy traktują związki zawodowe, jak zło konieczne. W zasadzie utożsamiani jesteśmy z walką o podwyżki wynagrodzeń i tyle. Pomija się nasze zdanie w wielu ważnych kwestiach dotyczących dobra firmy, w której funkcjonujemy jako związek. Należy podkreślić fakt, że dla nas ważne jest zarówno dobro pracowników, warunki pracy i płacy, ale również dobro całej organizacji. Bo umówmy się, pracodawca i pracownik żyją w symbiozie, nie ma jednych bez drugich.
Weźmy chociaż przykład zakupu spółki AWT przez poprzedni Zarząd PKP CARGO S.A. Wskazywaliśmy jako NSZZ „Solidarność”, iż w naszej opinii jest to złodziejskie wyprowadzenie pieniędzy z firmy, które doprowadziło PKP CARGO S.A. na skraj upadku. Mówiliśmy, ale nikt nas nie słuchał…

Jak Pan myśli, z czego to wynika?

Myślę, że problem jest złożony, czasami decydują o tym względy ambicjonalne, czasami ignorancja, a czasami po prostu zwykły brak komunikacji. Mówi się, że słuchać, to nie to samo, co słyszeć.
Bywa tak, że spotykamy się z zarządami spółek lub dyrekcją przy stole negocjacyjnym, ale od razu daje się odczuć, czy dla strony reprezentującej pracodawcę jest to tylko spotkanie proforma, czy jednak jest wola i szansa na osiągnięcie kompromisu.
Jeżeli po drugiej stronie stołu widzę nerwowe spoglądanie na zegarek, zabawy telefonem albo szklany nieobecny wzrok, to od razu wiadomo, że delikwent przyszedł, mówiąc kolokwialnie, „odbębnić spotkanie”. Oczywiście po spotkaniu przedstawiciel pracodawcy powie, że wysłuchał strony społecznej… Szkoda tylko, że nie słyszał…

I co wtedy?

Wtedy przychodzi moment, kiedy trzeba obudzić co poniektórych i przypomnieć im, że pracownik to też człowiek, którego należy szanować, traktować z należytą uwagą, przestrzegać prawa pracy w tym zakresie. I mamy ku temu różne rozwiązania poprzez spór zbiorowy, do strajku włącznie.

To brzmi ostatecznie…

Bo strajk, to jest ostateczność. Jest to akt desperacji ludzi, którym nic innego już nie pozostało. Ale czasami po prostu trzeba. Jeżeli nikt nie słucha… No, ale tak, jak mówię, jest to ostateczność i dopóki jest szansa na dialog, to należy ją wykorzystywać.
A wracając do wywiadu z Basią Miszczuk, to mam nadzieję, że zostanie on odczytany przez szefostwo spółki we właściwy sposób, tzn. jako nawoływanie do rozpoczęcia poważnych konstruktywnych rozmów.
To jest, jak w rodzinie. Czasami trzeba się pokłócić, a jak emocje opadną, nie pozostaje nic innego, jak się pogodzić, bo przecież jakoś dalej trzeba żyć. Wierzę, że tak będzie w tym przypadku.

A wracając do meritum. Co Pan sądzi o zmianach na kolei po „erze bankomatów”? Przyznam, że po pierwszym wywiadzie wrażenie nie pozostało najlepsze, ale może to tylko pech początkującego, a obraz całości będzie lepszy? Czy dostrzega Pan jakieś pozytywy?

Zmiany po „erze bankomatów” mogę ocenić krótko: stracony rok przez rządy Prawa i Sprawiedliwości. Najpierw na stanowisko prezesa zarządu PKP S.A. obsadzono tajnego współpracownika Służb Bezpieczeństwa, potem prezesem zarządu zostaje gość, do którego domu wchodzi CBA, a jemu i innym członkom zarządu stawia się zarzuty prokuratorskie. Powiem tak, nie po to „Solidarność” walczyła o odsunięcie od władzy Platformy, żeby te same mechanizmy działały. Niestety z mojego doświadczenia i mojej wiedzy wynika, że przez rok w PKP S.A. działo się to samo. co w erze bankomatów, czyli nie zmienił się styl zarządzania firmą. tylko zmieniły się nazwiska. Głośno o tym mówiliśmy, głośno o tym pisaliśmy, aż musiało dojść do kompromitującego zakończenia działalności zarządu w świetle fleszy z zarzutami prokuratorskimi.

Panie Przewodniczący, miał Pan mówić o pozytywach…

Nie da się mówić o pozytywach bez nałożenia odpowiedniego tła. A skoro już mamy obraz rzeczywistości PKP S.A., to teraz przejdźmy do tych pozytywów. Mamy nadzieję, że ostatnie zmiany w PKP S.A. doprowadzą do normalności i „wyczyszczenia” panującej tam patologii. Że w końcu właściwi ludzie znajdą się na właściwych miejscach, czyli tzw. państwowcy, dla których dobro firmy i dobro pracowników jest najważniejsze, a nie interesy i wsadzanie pieniędzy do własnej kieszeni.

Czyli rozumiem, że Krzysztof Mamiński, w Pana ocenie, jest właśnie takim człowiekiem…

Czas pokaże… Jak to mówią - po owocach nas poznacie… Jak nowy prezes doprowadzi do zlikwidowania wszelkich patologii w PKP, to będzie można jego działalność ocenić pozytywnie, a do tego czasu podchodźmy do sprawy ostrożnie, trzymając rękę na pulsie…

Rozmawiał Przemysław Noworzyń
fot. SolkolArt
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.