 |
|
"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....
WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni. |
|
|
|
 |
Sobota, 19 kwietnia 2025 r. |
|
Imieniny obchodzą:
Adolf, Leon, Tymon
|
|
|
|
|
|
W przeszłości środowisko kolejarskie było bardziej spójne i jednolite | |
[ 0000-00-00 ] |
Jak Ty, z punktu widzenia działacza związkowego, oceniasz zmiany personalne w PKP SA? W
całej Grupie PKP i spółkach kolejowych zmiany w zakresie zarządzania
oraz personalne są oczekiwane przez pracowników. Zmieniono Zarząd PKP
SA. Przy tej okazji doszło do „zgrzytu”, czego konsekwencją jest to, że
nadal nie ma w tej spółce Prezesa. W niektórych spółkach zmieniono już
prezesów i zarządy albo ogłoszono postępowania konkursowe. Uważam, że
efekty dobrej zmiany zaczynają być widoczne i mam nadzieję, że ich
owoce będą pozytywne dla pracowników i kolei. Jako przykłady podam
wstrzymanie przygotowanych przez poprzednie władze zmian organizacyjnych
w niektórych spółkach (np. konsolidacja spółek utrzymaniowo-naprawczych
w PLK, powstrzymanie pionizacji w CARGO), „odkręcono” wewnętrzne
regulacje prawne umożliwiając w ten sposób powrót do Rady Nadzorczej PKP
SA dwóch przedstawicieli pracowników (Zenon Kozendra i Leszek Miętek),
wstrzymano przenosiny pracowników Centrali PKP CARGO SA, których część
była (jeszcze grudniu ubiegłego roku) przewożona z Krakowa do Katowic,
dzięki czemu udało się obronić 108 miejsc pracy i pracownicy Centrali
nadal mogą pracować w Krakowie.
W Grupie PKP następują zmiany
strukturalne, poprzez prywatyzację jej Spółek, m.in. PKP CARGO i PKP
Energetyka. Jak oceniasz te zmiany? W ostatnich latach w spółkach
kolejowych przesuwano kompetencje i podległość z jednostek terenowych
do central spółek. Centralizowano niemal wszystkie procesy, budowano
tzw. centra usług wspólnych (CUW), zarządzano niektórymi obszarami
działalności spółki w układzie pionowym, budując decyzyjność i
podległość sekcji pod właściwego dyrektora regionalnego i biuro w
centrali spółki. Niszczono w ten sposób dotychczasową organizację
wprowadzając często w jednostkach wykonawczych chaos kompetencyjny i
decyzyjny. Na szczęście taki trend zmian strukturalnych został
zahamowany, z wyjątkiem PKP Intercity. Prywatyzację spółek
kolejowych oceniam negatywnie. Przypomnę postulaty związkowe sprzed
kilku lat, żeby środki finansowe pozyskane ze sprzedaży spółki trafiły
do niej na inwestycje i rozwój. I co dzisiaj zostało z tych postulatów? Środki
finansowe pozyskane przez PKP SA z prywatyzacji podległych spółek
zostały przekazane na spłatę „historycznego” zadłużenia. Uważam, że
dotychczasowe doświadczenia z prywatyzacji spółek są złe dla pracowników
i całej branży kolejowej, i z tego należy wyciągnąć właściwe wnioski.
Najbardziej jaskrawym przykładem jest trwająca likwidacja
Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury (PNI), gdzie w okresie przejęcia
tej spółki przez Budimex z ok. 1.500 osób załogi zostało ok. 400
pracowników, a kilkuletnia jej agonia spowodowała wiele problemów z
realizacją inwestycji w PLK i straty finansowe w spółkach utrzymaniowo -
naprawczych. Podobnie prywatyzacja spółki TK Telekom, którą nowy
właściciel spółka Netia, poprzez zmiany organizacyjne i ciągłe
zwolnienia pracowników, prowadzi do likwidacji. Prywatyzacja PKP
Energetyka, to przykład rażących błędów w zakresie oddania elementów
infrastruktury kolejowej w obce ręce i spowodowanie realnego zagrożenia
zmonopolizowania kilku obszarów związanych z przesyłem energii
trakcyjnej i utrzymaniem sieci trakcyjnej.
Czy Twoim zdaniem
rozwój Spółek Grupy PKP przebiega w sposób porównywalny w stosunku do
tego, co ma miejsce u naszych sąsiadów na południu i zachodzie? Staram
się unikać porównań z innymi kolejami, gdyż bywają tam stosowane różne
rozwiązania. Ważne, żeby nie popełniać tych samych błędów, które
popełniono na innych kolejach i umieć z nich wyciągnąć właściwe wnioski.
W polskich warunkach powinniśmy znaleźć swoje rozwiązania,
uwzględniając istniejące realia i wykorzystując możliwości kolei. Mamy
już pewne doświadczenia zarówno dobre, jak i złe, w restrukturyzowaniu
kolei (we wrześniu 2015 r. minęło 15 lat od uchwalenia ustawy o PKP)
oraz z ostatnich zmian nazywanych przez niektórych decydentów „procesem
dostosowania do zmieniającego się rynku”, z których należy wyciągnąć
odpowiednie wnioski. Mamy również kolejowe kadry, których potencjał,
wiedza i doświadczenie powinny być wykorzystane.
Mam
okazję rozmawiać z pracownikami różnych służb. Nazwijmy ich umownie –
pracownikami liniowymi. Często mają oni wiele pretensji do administracji
i - co ciekawe - kierują je również pod adresem związków zawodowych,
ale zawsze pada uwaga, że mówią to anonimowo. Skąd, według Ciebie, biorą
się takie postawy? Pracownicy nie chcą się narażać swoim
bezpośrednim zwierzchnikom i dyrekcji, bojąc się z ich strony
negatywnych działań skierowanych przeciwko nim, czy wręcz szykan albo
odwetu. Podobnie to wygląda w relacjach związkowych, przecież nie każdy
przewodniczący jest otwarty na krytykę i potrafi słuchać. Krytyka może
wywołać negatywne reperkusje. Ludzie boją się wprost i otwarcie mówić co
jest złe i co należy zmienić, a nawet upominać się o to, co im się
należy. A co dopiero autoryzować wypowiedź swoim nazwiskiem. Nie tak
dawno przyszedł do mnie dyżurny ruchu, opowiadał, że upomniał się u
zawiadowcy, że ten organizuje pracę tak, że jego współpracownicy z tego
samego posterunku mają w ciągu miesiąca kilkakrotnie więcej godzin
nadliczbowych niż on. W konsekwencji za swoją nieustępliwość został
przesunięty na inny posterunek. Innym przykładem może być interwencja
pisemna NSZZ „Solidarność” do jednego z zarządów. Zamiast skupić się na
rozwiązaniu problemu, to zaczęto dochodzić, kto był odpowiedzialny za
przekazanie informacji związkowi, która została wykorzystana w piśmie.
Nie
jest tajemnicą, że Zakłady Przewozów Regionalnych przeżywają poważny
kryzys i dlatego organizacje związkowe działające w Zakładach często
inicjują różnorakie akcje protestacyjne, mające na celu ograniczenie
tego niedobrego trendu. Jednak ich akcje nie są wspierane przez kolegów
ze Spółek PKP. Dlaczego tak się dzieje? Oni wciąż uważają, że
„Solidarność” zobowiązuje. Przecież oni też są kolejarzami. Na
pewno jest to duży i bardzo złożony problem podziałów, jakie mają
miejsce w spółce „Przewozy Regionalne” - mam na myśli zarówno podziały
związkowe i organizacyjne, tworzenie nowych spółek. Niestety dokonany
przed laty podział PKP coraz mocniej zaznacza się w strukturach
kolejowej „Solidarności”. Obecnie jesteśmy mocno „zaszufladkowani” w
swoich spółkach, problemach swoich zakładów, interesach jednej grupy
zawodowej. Inni nas coraz mniej obchodzą. Na poziomie krajowym
struktury „Solidarności” łączy Sekcja Krajowa Kolejarzy, która „klei”
sekcje zawodowe działające w spółkach i scala interesy różnych grup
zawodowych. Uważam, że im niżej, to pod tym względem jest gorzej. Niewiele
jeszcze pozostało struktur kolejowych na poziomie regionalnym, gdzie
choćby wspólne spotkania i inicjatywy podtrzymują więzi kolejowej
„Solidarności” skupiając związkowców z różnych spółek i zakładów. Niestety
wypowiadając się o „Solidarności” w „Przewozach Regionalnych” należy
również stwierdzić, że jest ona podzielona od lat, co nie przyczynia się
do sprawności w działaniu i pozycji naszego związku w tej spółce.
Sekcja Krajowa Kolejarzy zawsze wspierała działania i różne formy
protestów w Warszawie i wszędzie tam, gdzie tylko mogła. Inaczej wygląda
to na przykładzie pikiet przed siedzibami samorządów wojewódzkich,
gdzie wymagane jest zaangażowanie miejscowych związkowców, a z tym bywa
różnie. Najwyraźniej widać, że do takich działań potrzebujemy zarówno
struktur i odpowiednich ludzi, żeby „pociągnąć” do takich akcji innych. Ze
swojego doświadczenia wiem, że we wszelkie pikiety i akcje ulotkowe w
obronie „Przewozów Regionalnych” i pracowników tej spółki, z powodzeniem
organizowane przez Regionalną Sekcję Kolejarzy w Krakowie - a było ich w
ostatnich latach kilka, zaangażowane były wspólne działania związkowców
z NSZZ „Solidarność” z Zakładów Linii Kolejowych, CARGO, PKP Intercity i
innych spółek działających na terenie Małopolski.
A jak Ty oceniasz usamorządowienie PR? Rozpoczęte
w 2008 r. usamorządowienie, polegające na przejęciu od PKP SA poprzez
Skarb Państwa 100% udziałów w spółce „Przewozy Regionalne” przez 16
samorządów wojewódzkich, nie przyniosło zakładanych rezultatów. Było to
pozbycie się odpowiedzialności państwa za przewozy regionalne i
przerzucenie jej na samorządy wojewódzkie. W efekcie proces ten okazał
się porażką. Spółka „Przewozy Regionalne” dalej się zadłuża, 16
współwłaścicieli (będąc różnymi bytami politycznymi) prowadzi niespójną
politykę w zakresie transportu kolejowego. Bogatsze samorządy powołały
własne koleje (6 spółek samorządowych działających w obszarze
województw), samorząd województwa Kujawsko – Pomorskiego zlecił usługę
wykonywania kolejowych przewozów regionalnych prywatnej spółce „Arriva”.
Pozostałe województwa, głównie ze względu na mniejszy budżet, wiążą
nadzieje na dalsze zlecanie usług transportowych spółce „Przewozy
Regionalne”. Latami ciągną się zarzuty braku transparentności
działalności finansowej, zbyt wysokich kosztów prowadzenia pociągów
przez spółkę „Przewozy Regionalne”. Usamorządowienie wygenerowało wiele
problemów społecznych, doprowadziło m.in. do likwidacji wielu połączeń,
zwolnień pracowników, problemów z zakupywanym taborem, gdyż każde
województwo realizowało zamówienia według swojej polityki, co
doprowadziło do tego, że każdy przewoźnik ma tabor różnych typów i
serii, co generuje problemy i koszty w zakresie jego utrzymania i napraw
(różne części zamienne do różnych typów taboru). Do tego dochodzą
koszty zarządu spółek, zapleczy naprawczych, wzajemnych rozliczeń, taryf
itp. Ostatnia próba reanimowania spółki „Przewozy Regionalne”, poprzez
oddłużenie i przekazanie większości jej udziałów do Agencji Rozwoju
Przemysłu, niewiele zmieniła.
Niektóre samorządy zamiast
zawierać długoterminowe kontrakty na pracę przewozową z Zakładami PR, co
umożliwiłoby Zakładom opracowanie długoterminowej strategii, podobnie
jak to ma miejsce w Niemczech, tworzą własne spółki kolejowe, co
dodatkowo pogłębia kryzys w PR, a co najważniejsze - cierpią na tym
pracownicy PR. Jak Ty znajdujesz kolejowe spółki samorządowe? Od
powstania pierwszej kolejowej spółki samorządowej („Koleje Mazowieckie”)
minęło ponad 10 lat. W tym okresie powstało kilka innych spółek
samorządowych wykonujących przewozy kolejowe na obszarze województw.
Wystarczy przeanalizować, w których województwach takie spółki powstały,
a widzimy, że są to województwa najbogatsze, gdzie potoki podróżnych są
największe, gdzie stan infrastruktury poprawia się najszybciej, gdzie
rentowność tras jest największa. A co z pozostałymi obszarami
naszego kraju, gdzie do przewozów kolejowych trzeba dopłacać najwięcej? A
co z koncepcją równoważnego rozwoju kraju? Co z obszarami, gdzie
biznesowe uruchamianie pociągów regionalnych nigdy nie będzie opłacalne?
Czy właśnie takie podejście, jedynie z punktu widzenia biznesowego, ma
decydować, czy pociąg na danej trasie pojedzie, czy nie pojedzie. Ostatnio
byłem na spotkaniu w Rzeszowie, gdzie przedstawiciel samorządu z terenu
szeroko rozumianych Bieszczad mówił, że dzięki pasjonatom kolei
uruchomiono jeden pociąg, a ludzie z tego terenu chcieliby korzystać z
połączeń kolejowych, bo przecież tam nie ma dobrych dróg, a połączenie z
miastami powinna zabezpieczać kolej. Tam, gdzie spółki samorządowe
powstały, tam mają wszelkie preferencje od władz samorządowych.
Marszałek zabezpiecza „swojej” spółce najlepszy tabor, obsługuje ona
zmodernizowane, najbardziej rentowne trasy. W tym samym czasie, ten sam
marszałek, spółkę „Przewozy Regionalne” spycha na marginalne w
województwie trasy, tworząc dla niej alternatywę – albo będzie ponosić
na nich straty, albo przestanie na danych liniach jeździć. Problem
spółki „Przewozy Regionalne” istnieje nadal. Nie pomogły działania
restrukturyzacyjne, oddłużenie, przejęcie większości udziałów w spółce
przez Agencję Rozwoju Przemysłu, zwolnienie setek pracowników. I mimo to
końca problemów tej spółki nie widać. Tylko pracownikom brakuje coraz
bardziej cierpliwości i motywacji do dalszej pracy. Nie jestem
zwolennikiem Programu Dobrowolnych Odejść, gdyż jest on finansową pokusą
dla pracowników, żeby sami się zwolnili i odeszli ze spółki,
rozwiązując w ten sposób problem tym, którzy za przewozy regionalne
odpowiadają. To jest droga do samolikwidacji oddziałów tej spółki i w
konsekwencji jej samej. Każdego roku jest mniej uruchamianych pociągów,
mniej pracy przewozowej, mniej przychodów z umowy z urzędem
marszałkowskim, mniej pracowników poprzez ciągłe zwolnienia. Takie
warunki tworzą fatalną atmosferę i wizję bez przyszłości.
Zdarza
mi się, kiedy rozmawiam z kolejarzami, użyć określenia „Brać
Kolejarska”. Reakcją bywa ironiczny uśmiech, wzruszenie ramion i
pytanie: A czy w ogóle istnieje jeszcze coś takiego? Skąd, według
Ciebie, bierze się taka reakcja? Niestety podziały, o których
wspominałem, wyraźnie wpływają na zanik, czy wręcz zdewaluowanie
określenia „Brać Kolejarska”. A przecież do kultywowane z pokolenia na
pokolenie tradycja, mundur, wspaniałe sztandary i wspólne świętowanie. Do
tego należy dodać problem wręcz społeczny – konsumpcyjne patrzenie na
rzeczywistość, ciągłe kalkulowanie – co ja z tego będę miał, jak dana
sytuacja albo osoba wpłynie na mój osobisty interes. Rozmawiając z
młodymi ludźmi, członkami naszego związku, którzy od niedawna pracują na
kolei, słyszałem, że ich interesuje przede wszystkim, żeby więcej
zarabiać albo żeby związek pomógł im w awansie na lepsze stanowisko.
Łatwiej takie osoby zainteresować związkowymi spotkaniami integracyjnymi
albo udziałem w turniejach piłkarskich, niż uczestnictwem w świętach,
czy związkowych rocznicach. To też pokazuje na co jest obecnie
zapotrzebowanie i jakie są oczekiwania pracowników. Uważam, że
integralność środowiska kolejowego - właśnie tej naszej „Braci
Kolejarskiej” - nie była na rękę poprzednim liberalnym władzom
kolejowym, patrzącym na wszystko przez pryzmat pieniądza. Poprzednie
zarządy, zdominowane przez „bankomatów”, robiły wszystko, by nasze więzi
zawodowe zniszczyć, zdeprecjonować, zredukować do realizacji
wyznaczonych celów. Do tego choćby wspomniane już zarządzanie
pionowe, w którym pracownik zatrudniony w jednostce terenowej ma swojego
przełożonego np. w Katowicach albo w Warszawie, a kolega lub koleżanka w
pokoju obok, to tylko partner biznesowy. I jak w tak zorganizowanej pracy i warunkach przeniesionych „na siłę” z korporacji mówić o „Braci Kolejarskiej”?
Rozmawiał Zygmunt Sobolewski
|
| | |
|
|
|
|
|
|
Copyright "Wolna Droga" |
|
|
|
|
|